Moja drezdeńska ścieżka biegowa nie była długa, ale jakże czarująca. I pomyśleć, że mogłabym obejść się smakiem. Od kilku miesięcy bardzo chciałam pobiegać w tym mieście, ale jakoś dotychczas bywałam tam głównie przejazdem. Tym razem się udało, i choć wybiegałam tylko 5 km na stosunkowo niewielkiej przestrzeni, warto było wyrwać się tuż przed północą z hotelu po to, by poruszać się głównie po jednym moście w tę i z powrotem. Nie biegam sama po zmroku w okolicy własnego domu a co dopiero w obcym mieście. Pięknie oświetlonym, to prawda, ale jednak obcym.
Obawiałam się, że będąc przez dwa dni w trasie nie zdążę pobiegać, nie przeszkodziło mi to jednak w zabraniu ze sobą osobnej walizki z ubraniami sportowymi. Pewne było to, że podróż zakończę półmaratonem w Rogoźnie, ale na wszelki wypadek zabezpieczyłam się w co nieco większą aniżeli niezbędna ilość garderoby 🙂
Nie skłamię jeśli powiem, że moje pierwsze szczere uśmiechy tego dnia widoczne są dopiero na tych zdjęciach. Byłam spięta myślą, że po raz kolejny nie zrealizuję swojego małego marzenia. Wyluzowałam dopiero w momencie pierwszego przyspieszonego oddechu pod Katedrą Świętej Trójcy, w pobliżu Zamku Rezydencyjnego Wettynów, Zamku Augusta, Kościoła Świętego Krzyża. Wiem, że to nie specjalnie dużo biorąc pod uwagę wszystkie uroki Barokowej Florencji nad Łabą, ale to ogromnie dużo jeśli alternatywą było pozostanie w hotelu, w dodatku bez dostępu do sieci 😉
Kocham miasto nocą dużo bardziej niż las 😉 Drezno z powodu widoków warte jest niejednego przejechania samochodem przez Łabę, a co dopiero pobiegania tam? To tylko 100 km od granicy z Polską, tylko niespełna 200 km od Berlina. Jeśli tylko mamy taką możliwość, warto!
Dawniej prawdopodobnie wybrałabym ciepłe łóżko hotelowe. Dziś jestem obudzoną Agnieszką, która drzemała i śniła o tym, jak pięknie byłoby podbijać świat, tak przy okazji, robiąc to, co się kocha 🙂
Aga